Dopłaty do kredytów mieszkaniowych – faktyczna pomoc czy kpina?
Autorem artykułu jest Tomasz Bar
Wraz z nowym rokiem powrócił nieco zapomniany temat dopłat do kredytów mieszkaniowych. O sprawie zaczęło być głośno w październiku ubiegłego roku. Dopłaty do kredytów miały być cenną pomocą dla wielu osób marzących o własnym M. Miało być pięknie, a jak będzie naprawdę?
Wraz z nowym rokiem powrócił nieco zapomniany temat dopłat do kredytów mieszkaniowych. O sprawie zaczęło być głośno w październiku ubiegłego roku. Dopłaty do kredytów miały być cenną pomocą dla wielu osób marzących o własnym M. Miało być pięknie, a jak będzie naprawdę?
Kiedy przyjrzymy się szczegółom programu dopłat do kredytów, okaże się że nie ma co liczyć na prawdziwe ułatwienia w zdobyciu własnego M. Ilość warunków jakie trzeba spełnić eliminuje już na wstępie 95% potencjalnych klientów.
1. Kredyt tylko w złotych
Dopłaty będą dotyczyć tylko mieszkań zakupionych na kredyt z złotówkach. „Zmuszanie” do zaciągania kredytu z dopłatą w złotówkach jest niekorzystne dla zainteresowanych. Może się bowiem okazać, że kredyt bez dopłat np. zaciągnięty w CHF, jest tańszy niż złotówkowy z dopłatą. Generalnie kredyty we frankach CHF są tańsze i niewiele wskazuje na to, aby w najbliższym czasie miało się to zmienić. Znacznie częściej mówi się o podwyżkach stóp procentowych w Polsce, co dodatkowo zwiększy koszty kredytów w złotówkach.
2. Ograniczenie okresu dopłat
Bank zwróci nam 50% odsetek od kredytu, ale tylko przez pierwszych 8 lat. Biorąc pod uwagę, że klienci zaciągają kredyty na 20-30 lat, a nawet dłużej, po upływie 8 lat będą oni pozostawieni sami sobie. Nawet zakładając, że Polska wstąpi w najbliższych latach do strefy euro i kredyt będzie przewalutowany na EUR, to i tak będzie nieco droższy od tego w CHF.
3. Limit metrów i cen
Mieszkanie, które może być sfinansowane kredytem z dopłatą nie może mieć więcej niż 75 mkw. i 140 mkw. w przypadku domu. Co jednak istotne, dopłata będzie przysługiwać jedynie na 50 mkw. w przypadku mieszkania i 70 mkw. dla domów wolnostojących. Czyżby pomysłodawca programu uznał, że powierzchnia ponad 50 mkw. to zbędny luksus?
Znacznie ważniejszym ograniczeniem niż metraż jest jednak limit ceny. Limit, który został przyjęty przez Ministerstwo Budownictwa jest zupełnie oderwany od panujących na rynku cen. Jako przykład niech posłuży cena metra kwadratowego przyjęta dla mieszkania w Warszawie. Według urzędników ministerstwa maksymalna cena, która uprawnia do otrzymania dopłaty to 4300 zł za mkw. Gdzie w Warszawie można kupić mieszkanie, którego mkw. kosztuje 4300 zł? Nigdzie. Wystarczy przejrzeć tabelę ofert kupna i sprzedaży lokali, aby wiedzieć, że ceny jakie zostały przyjęte do programu dopłat obowiązywały w 2004 roku. Na dzień dzisiejszy średnia cena mkw. w Warszawie to ok. 7000 zł. Kto zatem ma szansę na dopłatę w stolicy? Praktycznie nikt. Podobne, mocno zaniżone limity cen zostały ustalone dla innych miast.
Nawet jeśli twórcy programu kredytów z dopłatami pójdą po rozum do głowy i urealnią limit cen pozostałe warunki kredytów mogą skutecznie zniechęcić amatorów własnego M.
4. Dopłata tylko na pierwsze mieszkanie.
Warunkiem niezbędnym do ubiegania się o kredyt z dopłatą jest to, aby kupowane mieszkanie było pierwszym jakie kupujemy. Tzn. mając np. mieszkanie własnościowe lub nawet spółdzielcze musimy się go pozbyć lub zrzec prawa do lokalu. Problem może się pojawić, gdy pozbędziemy się lokalu a bank odrzuci nasz wniosek o kredyt z dopłatą. Ustawa nie gwarantuje bowiem nikomu, że otrzyma kredyt. Nikt chyba nie pomyślał, jakie może to rodzić problemy. Absurdem do jakiego może dojść będzie sytuacja, w której wnioskodawca nie będzie miał się gdzie podziać. Pół biedy, jeśli zrzeknie się prawa do lokalu rodziny. To można bowiem w miarę łatwo zmienić.
5. Nie masz dziecka – zapomnij o mieszkaniu
To kolejna przeszkoda na drodze do otrzymania dopłat. Na przywilej zwrotu 50% odsetek mogą bowiem liczyć jedynie rodziny z dzieckiem lub osoby samotnie je wychowujące. Czyżby to miała być kara dla bezdzietnych lub młodych osób, które właśnie wchodzą w dorosłe życie? Trudno wyobrazić sobie, aby dziecko miało być kartą przetargową przy składaniu wniosku o kredyt.
Gdzie tu logika? Ludzie najpierw potrzebują własnego mieszkania, a później planują powiększanie rodziny.
6. Dopłata nie oznacza zwiększenia zdolności kredytowej
Tak wynika z wypowiedzi Sławomira Skrzypka, do niedawna p.o. prezesa PKO BP. W praktyce oznacza to tyle, że bank nie będzie patrzył łaskawszym okiem na klienta dlatego, że spełnia pozostałe warunki do otrzymania kredytu z dopłatą. Jeśli tak, to gdzie prawdziwy ukłon w stronę klienta? Osoby posiadające zdolność kredytową bez uwzględniania dopłat i tak mogłyby mieszkanie kupić. W dodatku w wielu przypadkach wybrałyby kredyt w walucie, co byłoby tańszym rozwiązaniem. Czy w całym programie jest jakaś widoczna pomoc? Przecież prawdziwym problemem jest to, że wiele osób nie posiada zdolności kredytowej lub posiada niewystarczającą, aby kupić mieszkanie określonej wielkości.
Obecne warunki sprawią, że na całym programie skorzystać będą mogli Ci, których i tak byłoby stać na mieszkanie, ale wcale nie są zainteresowani programem dopłat. Przypomina to pomoc społeczną, która jest często źle kierowana i trafia do osób, które nie muszą z niej korzystać. Ci naprawdę potrzebujący zostają tymczasem pozostawieni sami sobie.
Program dopłat ma ruszyć 24 stycznia, ale póki co wnioski o kredyt będzie można składać tylko w PKO BP. Z resztą banków umowy mają być podpisywane w najbliższej przyszłości. Zaporowe warunki kredytów sprawią jednak, że nie ma co spodziewać się kolejek chętnych.
Podsumowując, dopłaty w obecnej formie są nieporozumieniem.
Choć trzeba przyznać, że w odróżnieniu od całkiem nierealnych obietnic zbudowania 3 mln mieszkań w 8 lat, dopłaty są do uzyskania. Dla promila zainteresowanych, ale zawsze. Szkoda tylko, że jest tyle szumu wokół tak marnych rozwiązań. W Polsce brakuje ok. 2 mln mieszkań. Jeśli kolejne propozycje wspierania gospodarki mieszkaniowej mają tak wyglądać, to przez długie lata własne M pozostanie w sferze marzeń setek tysięcy Polaków.
Na koniec nasuwa mi się pytanie?
Do kogo tak naprawdę skierowany jest ten program? Trudno mi sobie wyobrazić aby miał on zachęcić średnio zarabiającą rodzinę z dużego miasta np. z Warszawy do kupna mieszkania np. we Włoszczowej. Przecież nikt z dużego miasta o dobrych zarobkach nie przeniesie się do małego miasta, tylko po to, aby uzyskać kredyt z dopłatą na słabych warunkach, a osoby z prowincji i tak nie będą posiadały wystarczającej zdolności kredytowej.
Źródło: PB, Gazeta Prawna, Dziennik
---
http://www.FinanseOsobiste.pl
Artykuł pochodzi z serwisu
www.Artelis.pl